Anna wstaje do pracy, ubiera czarną spódnice i fioletową koszulę, kremowe szpileczki i swoje ulubione dodatki. Jest piękną kobietą o blond włosach i niebieskich oczach, długich rzęsach. Bardzo rzadko się maluje, jej naturalna uroda jest tak piękna, że makijaż jej nie jest potrzebny. Schodzi po schodach na dół, całuje swojego dziadka w czółko mówi - miłego dnia, idę do pracy - a on jak zawsze siedzi wpatrzony w sufit. Anna wychodzi z domu, wsiada do samochodu dziadka i jedzie do pracy.
Anna pracuje jako menadżer restauracji, oczywiście w firmie rodzinnej. Jej rodzice są właścicielami, ona stanowisko dostała już w pakiecie statusu rodzinnego.
Weszła do pracy, jak codzień bardzo miała do personelu z uśmiechem na twarzy:
- Witam wszystkich bardzo serdeczenie - powitała pracowników.
- Witamy szefową.
- Rodzicę są u siebie? - pytała barmankę.
- Tak. - odpowiedziała bardzo grzecznie menadżerce restauracji.
Kobieta weszła do gabinetu rodziców i przywitała się tak samo miło jak z pracownikami, przytuliła rodziców i powiedziała:
- No to, od czego dzisiaj się bierzemy do pracy?
- No ty córuś jak zawsze, na kuchnie i się pytaj czego potrzebują, czy coś zamówić na jutro, a może na już potrzebują. - odpowiedziała mama.
- Mamuś, he. Nie o tym mówie, to kwestia moich obowiązków. Ja się pytam, czy coś innego mamy w zanadżu ? To znaczy, nowy biznes? Rozkręcanie tego biznesu? Jakieś nowości? - ekscytowała się Anna.
- Oj zajmij się kuchnią, ogólnie restauracją. Takie sprawy został nam. Mi i mamie, no już do obowiązków, marsz! - puścił oczko córce, ta zaś posłuchała ojca i poszła na kuchnie, do szefa.
Zapadł już zmork, zmęczona młoda menadżer wsiadła do samochodu i pojechała do domu.
- Dziadku, jestem! - weszła do kuchni - Patrz co do Ciebie mam! - wyciągła soki i świeże owoce. - No co jest dziadku! Nie cieszysz się, że wróciłam do domu? - pocałowała dziadka w policzek i poszła do opiekunki.
- Halo , jak minał Pani Oktawio dzień? - zwróciła się do opiekunki medycznej.
- Jak zawsze, pranie, sprzątanie, gotowanie, zmywanie! Monotonia he.
- A dziadek?
- Co ja mogę Ci Aniu powiedzieć, jak zawsze, żeby zjadł trzeba go zmusić, żeby wyciągnać z dziadka chociaż jedno słowo, nieosiągnalne. - załamała się opiekunka.
- Niech pani się nie przejmuje, ze mną też nie rozmawia, ale wiem jedno! On nas docenia, panią i mnie. Ja to wiem, ja w to wierzę. - przytuliła Oktawię.
- No nareszcie łóżko, nareszcie odpoczynek! - weszła do łóżka i wyciągnęła książkę kryminalną. - A co, przeczytam sobie co nie co. Należy mi się. - Czytała pare stron, a dosłownie z jakieś 15 i zasnęła jak niemowlaczek.
- Ajj sobota, dzisiaj będzie masakra w pracy. Ludzi ogrom, jak to w soboty, ale nie, dzisiaj mamy dziadku lokal zarezerwowany na imprezę urodzinową, w dodatku 18nastkę. - chwyciła szklankę z sokiem pomarańczowym, napiła się i zabrała się za tosta z serem i szynką. - No i słuchaj dziadku, jak zawsze, rodzice skończą pracę o 15 i pójdą do domu tak, ja muszę zostać z kelnerkami do końca. Kuchnia też, zrobi ostatnie danie i paszoł do domu! Och boże, i na cholere mi jest bycie menadżerem.... - skończyła jeść śniadanie. - No przecież, ja tyle pracuje, a moja wypłata jest taka sama jak od kelnerek wyobrażasz to sobie? Rodzice mówią, ze muszę posmakować życia zwykłych ludzi, żeby stać się później szefem. Też tak sądzisz, a ty ojcu dałeś miano szefa kiedy? Och spóźnie się do pracy, pa dziadku! - jak codzień pocałowała dziadka i pojechała do restauracji.
W trakcie drogi natknęła się na wypadek samochodowy, droga była zablokowana i utknęła w korku. Anna była z natury ciekawską kobietą no i nie wytrzymała tym razem tej presji, musiała wyjść z samochodu i przejść się na miejsce wypadku.
- O kurde! Fuj. - wzięło ją na wymioty, kiedy widziała zwłoki bez głowy i w około krew, cieknąca z szyji zmarłego.
- Dobrze się pani czuje? Nie może pani tutaj stać. - mówiła stanowczo policjantka.
- Przepraszam, a kiedy będzie można przejechać tą drogą? Śpieszę się do pracy.
- Za godzinę otworzymy drogę, przykro mi. Może napisać pani zaświadczenie policyjne o przetrzymywaniu na miejscu wypadku?
- Owszem, bardzo bym prosiła. - wolała mieć zabezpieczenie, gdyby rodzice robili problem dlaczego tyle się spóźniła. Dostała od policjantki zaświadczenie i wsiadła do samochodu.
Koszmary nocne dotyczące wypadku samochodowego, którego była świadkiem nie opuszczają jej nawet na jedną noc. Boi się, wymiotuje w nocy, cały czas w śnie widzi głowe dryfującą po jezdni, a krew spływa po lini aż pod jej stopy. Anna zawsze budzi się z płaczem i biegnie do łazienki wymiotować.
Luty, 2006 rok.
- Dzień dobry panie Leopoldzie.
- Dzień dobry Anno, siadaj. Zaraz zaczniemy. - odpowiada psycholog. - Przygotowana?
- Oczywiście doktorze.
- Opowiedź mi jak się czujesz, czy coś się zmieniło od ostatniej wizyty?
- Doktorze tragedia. Cały czas to samo od 6 lat. - popatrzyła na niego, wiedziała że ma kontynuować. - A więc doktorze. Budze się o 3..4 w nocy z płaczem, lękiem i wymiotuje. Nie potrafię przestać myśleć o tym wypadku.
Anna idzie na cmentarz, kładzie znicz na grobie, kobiety z wypadku. Modli się.
- Spoczywaj w pokoju. Dzisiaj znowu miałam cię w śnie, znowu cię widziałam. Dlaczego mnie wybrałaś? Co ja takiego zrobiłam? Dlaczego ja?
- Kim pani jest? Co pani tutaj robi?! - podszedł do niej wysoki mężczyzna o rudawych włosach i koziej brodzie. - No słucham, co pani tutaj robi i kim jesteś?
- A pan przepraszam to kto?
- Mąż.
- Wyrazy współczucia. - Anna podaje dłoń mężczyźnie.
- Dziękuję. Radzę sobie, minęło 6 lat od śmierci mojej żony. Skąd pani zna moją żonę? Nie przypominam sobie, żebym kiedy kolwiek paniom poznał.
- Byłam świadkiem....wypadku samochodowego....byłam..
- Rozumiem.
Kobieta nie rozumie sytuacji. Latami się ciągnie w jej myślach i snach obraz wypadku w którym ucierpiała młoda kobieta, ale dlaczego to ona się tym tak badzo martwi i wykańcza psychicznie. Podchodzi do samochodu, otwiera drzwi i jedzie w to miejsce wypadku.
- Czemu mnie nachodzisz w snach? Psychice? Jesteś tutaj? Czy tu jest twój duch!!! - siada na jezdni i zaczyna szlochać.
Październik, 2011 rok.
- Mam już dość, nie potrafię więcej tak żyć. Odbija mi psychicznie. Na każdej drodze widuję wypadki, krew. - szlocha.
- Słuchaj, musisz sobie poradzić z tą sytuacją, nie możesz się winić za wypadek w którym byłaś tylko i wyłącznie świadkiem. - tłumaczy psychiatra. - Twoja psychika wariuje, przepisze Ci leki uspokajające.
- To ile ja mam tego jeść? Jestem już lekomanem. Sny = leki, płacz = leki, kurde ja chcę na prawdę zacząć żyć jak normalny człowiek.
- To się weź za siebie głupia babo.
Trzasnęła drzwiami i pojechała na most, zatrzymała się na pobuczu, samochód zostawiła na chodzie i wyszła. Podbiegła pod nadjeżdżający samochód. Kierowca uderzył w kobietę, nie zdążył zatrzymać pojazdu. Kobieta odbiła się od maski i przeleciała przez drogę, uderzyła głową w barierki kończące most.
Przyjechała karetka, policja. Jednak ocena była jednoznaczna ŚMIERĆ. Młoda kobieta popełniła samobójstwo, nikt nie potrafił jej pomóc, nikt nie potrafił jej zrozumieć. A ona chciała bez wątpienia zapomnieć o straszliwym wypadku, który wbił jej się bardzo w pamięć i zniszczył jej psychikę.
No mega krótkie opowiadanie! Szczerze mówiąc, pierwsze było lepsze od drugiego, ciekawe jakie będzie trzecie. Mam nadzieję, że będzie mega wciągające i DŁUGIE :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Spoko, może być.
OdpowiedzUsuńCzekam na trzecie , dłuższe, lepsze. :)
pozdrawiam....
Nawet fajne opowiadanie, dość krótkie. Mogło by być dłuższe więc " - "
OdpowiedzUsuńpozdr. kaśka.