piątek, 4 maja 2018

Wyzwolenie

Marzec, 2010 rok.

Dzień jak co dzień, wstałam, wykąpałam się, ubrałam. Podeszłam do stołu, widzę tulipany, myślę sobie, no dzisiaj akurat, dzisiaj nastał ten dzień, dzień rocznicy. Cały czas się zastanawiam czy kiedyś zapomnę, myślę że nie. Staram się, żeby moje życie stało się monotonne, tylko praca-dom. Jednak nie wiem dlaczego się tak nie dzieję, wystarczy że jest marzec i ten dzień. 12 Marca kolejna rocznica śmierci Adama. Nie mogę o tym zapomnieć, jednak przez cały rok staram się nie myśleć, jednak ten dzień, ten jeden dzień potrafi mi wywrócić wszystko do góry nogami, dlaczego? Dlaczego, nie mogę zapomnieć tamtego dnia?! Istnieją ludzie, którzy nie wierzą w przesądy bądź klątwy. Jednak ja wierze i trzyma mnie to w przekonaniu, że istnieją klątwy i przesądy.

Jestem młodą kobietą, mam 34 lata, długie blond kręcone włosy, zawsze nienaganny makijaż, półbuty i spódnica z koszulą. Tak, u mnie to tak zwany chyba rytuał, muszę się tak ubrać i koniec, kropka, nie ma innej opcji, żebym ubrała się inaczej. Oczywiście inne ciuchy, inne kolory, ale zawsze w tej kategorii. Jak miałam 12 lat, bardzo ale to bardzo nienawidziłam kobit, które noszą monotonne ubrania, zawsze ten sam krój, kategorie, styl. A teraz się pytam, co robię? Identycznie tą samą kobietą jestem, których nie trawiłam, ha.

Mój mąż.... kiedyś bardzo lubiał spacery przy świetle księżyca, długie kąpiele w wannie. Tak, mój mąż, bardzo uwielbiał się relaksować, wręcz kochał. Ciekawe jaki by był teraz, jak by się zachowywał, co by robił. Mój Adaś...
Adaś był miłością mojego życia, moim ideałem, moim snem, moim życiem. Bóg mi go odebrał na zawsze, ale kiedys go spotkam.

Najważniejsze w życiu podobno jest przebaczenie, wybaczenie, uwolnienie się od swoich myśli. A ja co? Nie potrafię ani wybaczyć, ani przestać myśleć. Na imię mi Lena. Nie będę powtarzać, tego samego cyklu, ile mam lat, i jak wyglądam, bo oczywiście to nie ma sensu, tak.

Życie jest na tyle nie sprawiedliwe, że nie wiesz co cię czeka, nie wiesz co czeka Ciebie a co sąsiada. Ja zastanawiam się nad jednym, dlaczego ja mam pod górkę, a sąsiad prostą drogę przez świat.

Listopad, 2005 rok.

Siedzimy z Adasiem w jadalni rano, jemy śniadanko. Rozmawiamy jak zawsze, o planu dnia, co chcemy zrobić dzisiaj, czego nie zrobiliśmy wczoraj. Adaś dzisiaj jedzie na wieś do swojej mamy, odwiedzić ją, bo dawno się nie widzieli. Ja jednak nie mogę, tam jechać, nie...nie, że nie chcę, ale no kurcze, wolę iść do pracy, niż jechać i kontaktować się z tą kobietą. Teściowa moja nazywa się Danuta, ma świznę na głowie, dość długie włosy, zawsze spięte w kokon. Za tydzień kończy 70lat. Szczuplutka kobieta, ale posiada bardzo wielką siłę fizyczną, matka męża jest tak silna, że dała by radę nie jednej młodej kobiecie. Ciągle się mnie czepia, czego? Tego, że nie urodziłam jeszcze dziecka, jej...JEJ, synowi.. a co ja jestem? Chcę mieć bardzo dziecko, ale Adam ciągle jest zajęty, to on cały czas nie ma czasu na płodzenie dziecka i na wychowywanie. Czy ja jestem na niego zła? Jestem, nie chcę być tak wykorzystywana, czy ja wiem, czy użyłam dobrego słowa... Hm, może bardziej świadczy o tym, chcę mieć własną rodzinę, życie takie jak ma moja siostra.

Siostra moja - Angelika, moja bliźniaczka. Może wyglądamy tak samo, jednak nasze charaktery i nasze życia są zupełnie inne. Siostrzyczka moja kochana, ma kochającego męża, pomający jej w każdych czynnościach domowych. Mieszkają oboje w pięknym domu, kolorystycznym, cieknącym miłością i radością. Wchodząc do jej domu, mam wrażenie, że wchodzę do sanktuarium miłości, szczęścia i dobrobytu. Mówiąc DOBROBYT, mam na myśli, wszystko...DZIECI...MĄŻ....ŻONA.... życie o którym marzę. Czy zazdroszczę? Nawet bardzo, wręcz nie potrafię zrozumieć jego, dlaczego Pan Bóg, nie chce dać mi takiego samego życia, albo chociaż w połowie podobnego jakie ma moja Angelika.

Mają śliczne dzieciaki Roksanę, Oksanę i Damianka. Idealne dzieciaki, dzieciaki które dodawają radość życia, radość wstawania, istnienia, obowiązków domowych.

Roksanka jest najstarsza, ma czarne, kręcone włosy i duże brązowe oczy. Charakteryzuje się uprzejmością, dobrym humorem i lekkim piórem. Dziewczynka, która potrafi w pare minutek wymyślić opowiadanie, warte tysiące hajsu. Talent dziecka, to duma rodziców.

Oksanka jednak jest sumienna, opanowana i cichutka. Czasami mam wrażenie, że tej dziewczynki nie ma w pokoju. Okaza spokoju, ciekawe czy ona kiedyś się czymś zdenerwuje? He, albo doprowadze ją specjalnie do stanu NERWOWOŚĆ. Zobaczymy co się stanie. Z urody jest bardzo podobna do mamy i do mnie oczywiście, w końcu jesteśmy bliźniaczkami.

Damianek? Cały tata... Ale nic nie powiem o charakterze, bo dopiero rośnie i sika w pielucho-majtki. Cudowny bobas.

Luty, 2006 rok.

Walentynki? Hura, mój mąż dzisiaj wraca z delegacji od swojej mamuśki. Był tam znowu, jednak tym razem, aż na miesiąc. Kupiłam dzisiaj seksowną czerwoną bieliznę, całą w koroneczce. Chcę dzisiaj się oddać mężowi, jak kocica, jak dziwka, jak ździra. Chcę jęczeć mu do uszka i gryźć jego ciało, namiętnie i z uczuciem jednocześnie. Chcę być dzisiaj jego osobitą kurwą!

Wszedł, rzucił wszystkim, olał mnie. Nie chciał seksu... Może ma kogoś? Może ta wariatka - moja teściowa, znowu mu coś na mój temat powiedziała? On zawsze jest taki dziwny jak wraca ze wsi. Nie zwraca na mnie uwagi, zachowuje się jakby mnie już nie kochał. A co ja mam zrobić? Dziecka - mąż nie chce. Seksu - mąż nie chce, przeważnie jak wraca od swojej matki. A może, on wcale nie jeździ do matki? Może ma kochankę? Może ją rżnie, wszedzie, gdzie popadnie? Zabiję go, jeśli mnie zdradza, a jej to ja nie wiem, co ja zrobię. Na prawdę nie wiem, a może znowu popadam w furię, bo on jest dziwny. Teściowa ! Na pewno teściowa, nagadała mu coś, w końcu to wiedźma.

Zastanawia mnie mentalność mojej ukochanej teściowej, czasem sobię myślę, że ona jest głupia bardziej od typowej blondynki. W sumie, nie - ona nie jest głupia, ona jest strasznym manipulantem i chamem.

Marzec, 2006 rok.

Przyjechał nawalony jak świnia do domu. O której ? O 3 w nocy, gdzie on był? Co on robił? On chyba ma tą kochankę. Teraz ciągle jeździ do swojej mamuni, o ile do niej jeździ. Bo równocześnie może mieć kochankę, a co mam zrobić? Zadzwonić do tej wiedźmy? Nie! Zaraz będzie się cieszyła, że pozbędzie się mnie ze swojego życia i życia jej syneczka. Pierdolnięta kobieta, bardzo! Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale.... Zatrzymam to dla siebie.!

Dzisiaj powiem mu, powiem, że mam dość tej sytuacji, wszystkiego. Facet doprowadza mnie do szału. Po co ja mam z nim być? Ja chcę mieć rodzinę, odpowiedniego męża i dzieci, mnóstwo dzieci. Patrzeć jak dosrastają, jak przechodza bardzo trudny wiek i zaczynają mądrować. Tak! ja chcę to przeżyć, chce mieć normalną rodzinę z problemami. Nie chcę być w "rodzinie", którą mam teraz. Pseudo rodzinie, tak moje małżeństwo to pseudo rodzina.

Budzi się, leży obok mnie, ani nie spogląda w moją stronę, wstaję. Podchodzi do szafy i ten moment obraca się w moją stronę, zaczyna krzyczeć, że jestem nieodpowiednią żoną, że żałuję, że wziął sobie mnie za żonę, że niczego nie potrafię robić. Cham i prostak, bezczelny człowiek, arogancki dupek!
Bierze prysznic, a żeby lodowata woda leciała, i żeby go wreszcie szlak trafił. Go i jego wredną mamuśkę! Przeklęci sukinsyny!

Je obiad nadęty dupek, w granatowej koszuli, i brązowych, kasztanowych spodniach. Obiad zajada jak od paru miesięcy nie jak kiedyś. Dawniej jadł powoli, rozmawiał ze mną, śmiał się. A teraz? Je w pośpiechu, łapczywie i zaraz ucieka do tej kurwy. Tak kurwy, skąd wiem? Widziałam ich, byłam rano w sklepie. Podjechał pod nią do drewnianego domku i całowali się tak namiętnie, jak my kiedyś, dawno temu. Czy byliśmy kiedy kolwiek szczęśliwy Adaś?! Sądzę, że jednak nie, gdyby on był szczęśliwy nie znalazłby kochanki, kochałby mnie dalej, mielibyśmy rodzinę, dziecko. Tak pragnę dziecka, czemu nie mogę go mieć, a może rozwód? Poszukam innego mężczyzny i bingo? Tak, powiem mu, że chce rozwodu!

Leży na kanapie, muszę mu powiedzieć. Siadam naprzciwko i mówię mu, że wiem o jego romansie, że widziałam ich, że chcę rozwodu i w końcu zajść w ciążę. Wstaje, podchodzi do mnie, dostaję w pysk. Bardzo mocno mnie boli, czuję jak krew pulsuje w moich żyłach, jak ćmi mi się w oczach, szumi w głowie. Nie wiem co się dzieję, o Boże, czuję kolejny ból, świerzy, kolejny atak. Krew cieknie z mojej twarzy, tracę przytomność.

Budzę się, jest ciemno. Gdzie ja jestem? To nie sypialnia, to nie łóżko, nie ma okien. Piwnica? Zamknął mnie tutaj, dlaczego? Nie chce się ze mną rozwodzić? O co chodzi?
Adam! Co ty mi zrobiłeś.
Słyszę kroki, to nie jedna osoba, tu sa dwie osoby. Słyszę kroki męskie i damskie, damskie bo obcasy robią chałas. Otwierają się drzwi, o matko....

12 Marzec, 2006 rok.

Nie mam już siły, on mnie tutaj więzi, on i jego chora psychicznie matka. W co ja się wpakowałam. Biją mnie, torturują, on mnie gwałci, myją mnie Kärcherem, nigdy nie sądziłam że ktoś będzie mnie, aż tak źle traktować. Wszystko mnie boli, nie czuję już głodu, albo czuję? Sama nie wiem, co sie dzieje. Siedzę w tej ciemności, w tym lochu, tak dla mnie jest to loch, a nie piwinica. Loch za czasów starożytnych, średniowiecza! Tak jestem traktowana, jak jakiś zbój, albo dziwka. Przecież to on mnie zdradzał - zdradza, czego do diabła ta chora rodzinka ode mnie jeszcze chce???

Szarpie mnie ta wiedźma, każe się myć w łazience. Po co? Chcą zabić i zakopać? Jak w filmie, horrorze.. Kąpię się, myję bardzo dokładnie, nie ptrafię wyszorować z siebie tego wszystkiego. Tego okropnego zapachu, smierdzę - okropnie. Szoruję, szoruje tą skóre, jestem brudna, okropnie brudna. Oczy mnie aż bolą z tego światła, z tej jasności, pieką. Ciepła woda, strumień wody myje, spływa po moim nagim ciele, w końcu woda leci przeźroczysta juz nie jest innego koloru. Wychodzę spod prysznica, naga, widzę ją stoi i patrzy się na mnie, ciekawe czego chce?
Pytam ją, a ona pokazuje ręczniki i ciuchy i że mam zejść na dół do jej salonu, ale najpierw wziąść sobie z jadalni coś do jedzenia. Ogłupiała? Skąd do mnie taka miłość?

Co to za ludzie? Boże, zamkną mnie w szpitalu psychiatrycznym teraz. Co ja mam robić? Jak się mam zachowywać? Siedzę jak na kazaniu w kościele i patrze na teściową, co mam robić i co mówić, patrze na gesty i miny Adama. Boję się jak cholera, nie wiem co mnie czeka, czego się mam spodziewać. Goście odchodzą, grzecznie się żegnam i siadam w wyznaczonym miejscu. Adam uderza mnie w twarz, przyzwyczaiłam się do tego bólu, czuje tylko że dostałam. Mówi mi, że będzie się kochał ze swoją ukochaną na moich oczach.
Sądziłam, że mówi serio, jednak to była tylko metafora.

Nie no, nie wytrzymam. Miziają się na moich oczach, całują, wyznawają miłość, nawet słyszę jak się bzykają za ścianą. Do cholery nie dam się tak traktować i poniżać.

Teściowa wyszła, chyba na zakupy, a w dupie to mam gdzie, teraz jesteśmy sami - ja, kochanka i mąż. Boże trójkąt. Może zaproponuje seks ? Ha! Gust mojego męża to lafirynda. Nie jestem za silna, ale zabije, zabije ich obu i pójde siedzieć.
Biorę nóż, ostry i długi. Idę po schodach do sypialni - ich sypialni, namiętnych kochanków z piekła rodem. Otwieram drzwi, jak zawsze przeraźliwy dźwięk skrzypiących zawiasów. Od razu przerwałam ich namiętny, dziki seks. Popatrzył się i jak poparzony do mnie podleciał, uderzył mnie drzwiami i krzyczał na mnie, ryczał, wrzeszczał, że co ja robię, że co sobie wyobrażam, zrzucił mnie ze schodów i poleciałam.

No i pięknie znowu obudziłam się w tym lochu, cała obolała jestem, co za sukinsyn. Żeby tak traktować swoją "żonę" , tak bo ja byłam widocznie tylko jego przykrywką, ale że ta wiedźma na to pozwala, po co mam być dalej oficjalnie jego żoną. Nie jestem bogata, przecież oni mają dużo więcej hajsu ode mnie. Co to za chora sytuacja, cholernie tego nie rozumiem, nie wiem co się dzieje w moim życiu, dlaczego one jest tak skomplikowane, tak dziwne, tak chore, tak nieszczęsliwe.
Otwierają się drzwi, trzęsę się ze strachu, wchodzi ta dziwka, kochanica mojego męża. Podchodzi do mnie i podaje mi dłoń, to ci.... Pomaga mi wstać i prowadzi do salonu - piję z nią kawę czarną i jem sernik jej roboty. Aaa może chcą mnie otruć? Czego chcą , czego chce ode mnie ta kobieta. Rozmawiamy, rozmawiamy i dochodzi do mnie, że ona przechodzi przez to co ja na samym początku. Wielka miłość, szczęście, pieniądze, ale chęć założenia rodziny, widzę i słyszę, że wpada w te same bagno co ja przed ślubem do chwili obecnej. Ale co mam jej odpowiedzieć? Nic jej nie powiem, niech sama wie co ją czeka.

12 Marzec, 2006 rok, godzina 22:00.

Ja już tak nie potrafię, ja już tak nie mogę, niby pozwolili mi spać na kanapie w salonie, niby dali mi dostęp do kuchni i łazienki. Ale ja mam tak żyć? Jak długo jeszcze, ja mam być niewolnikiem w tej sytuacji? A kiedy się znudzę im. Teściowej - mężowi - kochance ? To co wtedy, co mi zrobią? Jaka to dziwna sytuacja, kompletnie obumieram w tej sytuacji. Obumieram, wykańczam się psychicznie, fizycznie - mam dość. Tym razem na pewno śpią, nie słyszę, żeby się rżneli jak króliki. Wstaje, nie oświetlam pomieszczeń, przypominam sobie, ze teściu miał kiedyś pistolet. Szukam - szukam. Wiem! Schowek na narzędzia - wyciągam pistolet, patrzę - naładowany. Życie uśmiecha się do mnie, sytuacja staje się w mojej głowie wygrana. Biegnę po schodach, wchodzę do ich sypialni. Widzę tylko w łóżku go, a gdzie ona? Nie ma jej, tym lepiej. Podchodze do niego - budzę go.

Błaga mnie o litość, prosi, żebym nie robiła nic głupiego. Co widzę w jego oczach? Przerażenie, trzęsie się ze strachu, tak bardzo przypomina mi - mnie. Jak leżałam w piwnicy, bałam się, byłam bita, katowana, traktowana jak śmieć. Tak zachowuje się teraz jak on, no ale trudno niech poczuje to co ja. Nie słucham już jego monologu, celuję do jego czaszki - strzelam!

12 Marzec, 2006 rok, godzina 23:27.

Teściowa nie wie co ma zrobić, biega po chałupie, czego szuka? Kto wie.
Kochanka nie wiadomo skąd się pojawiła i dotyka go, trupa całego w krwi - obrzydliwe.
A ja? Cieszę się, że zabiłam tego sukinsyna, siedzę na krześle z pistoletem w ręku i śmieje się w duszy, że mój koszmar minął, a może dopiero się zaczął?

Przyjechała policja. Robią zdjęcia dowodowe, no i biorą nas wszystkich na komisariat, szczerze powiedziawszy cały czas jestem chyba w transie, bo nie pamiętam gdzie mam pistolet, przecież miałam go w ręce a teraz gdzie jest? Wyparował?! Patrzę na teściową, a ona ściska moją dłoń - nie rozumiem?

Komisariat policji - czuje się jak przestępca. Teściowa opowiada na policji, że sprawcą śmierci jej syna jest kochanica mojego męża, nie wierzę w to co słyszę, ona mnie broni? A wrabia ją?  Ta biedna wrobiona dziwka broni się, że tylko dotykała go i dlatego jest cała w krwi. Nie może na mnie nic powiedzieć bo przecież nie widziała mnie, nie było jej tam. Jedynie z bronią widzieli mnie Adam i teściowa. Ha, ha jaka śmieszna sytuacja a zarazem tragiczna jak w filmie.

Kwiecień, 2006 rok.

Trwa rozprawa sądowa. No i wszystko jasne, dowodów na mnie nie było, nie ma, znikły z pomocą teściowej. A ona? została ukarana za morderstwo swojego kochanka i skazana na 20 lat pozbawienia wolności. Wychodzimy z sądu, nie obok siebie, dzielą nas prokurator i adwokat oskarżonej i paru mężczyzn. Wchodzę do taksówki a za mną ona, czego chce? Mówimi mi jedno, że zapominamy o sobie i o całej sytuacji.

Listopad, 2009 rok.

Dzień święty - Wszystkich Świętych, pierwszy raz od śmierci Adama idę na jego grób. Nie potrafię przestać myśleć co stało się 3 lata temu, nie potrafię przestać myśleć, że razem z teściową posadziłysmy w więzieniu kobietę niczego winnej. Zniszczyłam jej życie, a czy ona nie zniszczyła mi życia? Fakt - odebrała mi męża, przeżyłam koszmar katowania i bycia śmieciem. Fakt, że nie spedziłam tam 20 lat, tyle ile ona dostała więzienia, ale czy nie przyczyniła się do mojego obumierania? Przyczyniła!

Stoję nad jego grobem, jest pusty, cały z marumuru, piękne napisy, ale gdzie znicze? Jakieś kwiaty? Umarł, zmarł, zginał, został zabity, ale widzę że jego mamusia go opuściła, został pogrzebany ale nie pamięta o nim nikt, a może taki los był mu pisany, może takie sobie życie wybrał? Jednak, czy można powiedzieć, że sobie wybrał śmierć? Chce ktoś śmierci? Nikt.

Nagle, ktoś dotyka mojego ramienia, obracam się widze ją. Wygląda jak odrodzona dama, szczęśliwa swoim obecnym życiem, jednak w oczach widać smutek? żal? Po stracie jedynego syna. Jak gdyby nic wspominamy Adasia, jakie głupoty odstawiał, jakie miny robił, wspominamy. Cały czas się zastanawiam jak mogę być taka wyrachowana, czy ja doprawdny jestem taka sama jak ona i on? Po ty jak się zachowuje i jaka jestem obecnie, wnioskuję, że pasuje do tej rodziny.

Listopad, 2010 rok.

Dobra, idę na jego grób ostatni raz w swoim życiu. Dzisiaj ostatecznie zakończę schemat, rozdział życia z moim mężem. Tak, wiem że on nie żyje, jednak dalej tkwię w tym scenariuszu napisanym przez mojego małżonka, mnie i Danuty. Muszę zacząć żyć prawdziwym życiem, nowym scenariuszem, nowym etapem w swoim nędznym życiu. Mam 34 lata a już powoli koniec roku, będę miała 35 i co? Wdowa, bezdzietna i na koncie ma morderstwo męża, ale wykiwałam jego kochankę i ona teraz gnije w pierdlu, ha thriller i komedia w jednym!

Stoję przed grobem, zapalam znicz, klękam. Kochałam Cię mężu bardzo mocno, później stałeś się moim wrogiem tego dnia kiedy pierwszy raz użyłeś siły fizycznej na mnie, w ten dzień stałeś się moim wrogiem i nieprzyjacielem. Przeżyła bym z myślą, że jestem rozwódką, że nie kochałeś mnie już od dłuższego czasu i przeżyłam bym myśl, że jesteś z inną kobietą, jednak nie potrafię wybaczyć ci jednego - przemocy, katowania, tortury i traktowania jak śmiecia. Wiesz, może pod koniec twojego fałszywego i zakłamanego życia wcieliłam się w Ciebie, tak do dzisiaj uważam, że jedyną rzeczą jaką zrobiłam dobrze to odebranie Ci życia. Żegnaj mężu na zawsze, już nie twoja Hania!

Jadę do fryzjera, zmieniam swój wygląd, no w końcu nowy etap w życiu. Od teraz nie jestem blondynką tylko rudzielcem, mam cholernie mocny dziwkarski make-up, i to samo z ubraniami bardzo pociągające, wyzywające i kurewskie. W studio tatuażu, wytatuowałam sobie potkowę na szczęście. Wsiadam do samochodu jadę na komisariat - przyznaję się do winy, że to ja zabiłam męża, że razem z Danutą odegrałyśmy scene i zrobiły niewinną kobietę. Ja trafiłam do paki, a młodziutka dziewczyna wyszła na wolność, nie podała mi ręki, tylko uderzyła w policzek - słusznie!

Grudzień, 2010 rok.

Od dzisiaj zaczynam już oficjalnie NOWY ETAP  w swoim życiu - więzienne. Ale nie martwię się została mi jeszcze..... śmierć - wyzwolenie.

7 komentarzy:

  1. Jest! Jest! Jest!!
    Opowiadanie bardzo, bardzo fajnie, mi się podobało ja jestem na TAK! Szkoda tylko, że takie zakończenie, mogła laska uciec za granicę ha ha, przecież nie było dowodów na to, że ona zamordowała swojego męża. Jaki kryminał ! <3
    PS - przyznam się, że czytałam na dwa dni:.. majówka? brak czasu? :P
    Czekam na kolejny POST ! Pozdrawiam, buźka ! :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też szczerze mówiąc zastanawiałam się bardzo nad takim zakończeniem, ale jednak postawiłam na to, żeby przyznała się do popełnionej zbrodni. No masz rację, "ala kryminał".
      Nic nie szkodzi, ważne że przeczytałaś i dodałaś swoją opinię, dla mnie to motywacja - serio! :)
      No kolejnego nie zaczęłam... czekam na wenę :) Pozdrawiam.!

      Usuń
  2. Zgodzę się z koleżanką wyżej, trochę jakbym kryminał czytała. Ale nie mówię, że negatywne, wręcz przeciwnie pozytywnie jak dla mnie. Fajna wena twórcza. Ciekawe jaki będzie nowy post. To może teraz jakaś tragedia co? jak lubisz kryminały!
    POzdrawiam, i jak tutaj wejdę to proszę o kolejną dawkę opowiadań!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiem szczerze : PRZEMYŚLĘ TO, żeby stworzyć jakąś typową tragedię, ale może nie ! Także pozdrawiam..
      Wesołych Świąt. :*

      Usuń
  3. Ja nie powiem żebym się skarżyła albo coś, no ale ja się pytam ZAKŁAMANE OBLICZA ŻYCIA gdzie jest nowy post?? Nowe opowiadanie?? Czyżbyś o nas zapomniała ?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo PRZEPRASZAM , przepraszam x100...00 :(
      brak czasu.... szykuję się do najważniejszego dnia w moim życiu + praca za granicą :(
      WESOŁYCH ŚWIĄT ! :*

      Usuń